maly turnieje
ZABRALIŚMY PUCHAR WÓJTA GÓRZYCY
I znowu zagościliśmy u Wójta Górzycy. I znowu wygraliśmy turniej oldbojów. I znowu było miło, a dodatkowo wzięliśmy udział w festynie „Łączy nas historia”, który został zorganizowany w ramach setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Ponadto, dziś przypadała kolejna rocznica wybuchu II Wojny Światowej.

Zanim zasiedliśmy na ławkach przed sceną, gdzie prezentowane były pokazy dawnych tańców i opowieści historyczne, musieliśmy się spocić na boisku. Oprócz nas, pociło się jeszcze kilkunastu oldbojów z Witnicy, Czarnowa, Zielonej Góry i Górzycy. I w tym momencie należy podkreślić udział w turnieju zawodnika z KP Zielona Góra, który miał… 72 lata. I nie odstawał od swoich młodszych kolegów, i biegał, i podawał, i często nie chciał dać zmiany. Brawo.

Turniej rozpoczęliśmy remisem. Pierwszy mecz i od razu problemy. Słaba taktyka, chaos, nerwówka i pośpiech. Podobnie było u przeciwnika, jednak to oni pierwsi zapanowali nad boiskowymi wydarzeniami i zaczęli atakować. Gdyby nie Sokół, po 10 minutach byłoby po meczu. To on korygował błędy w ustawieniu obronnym i namawiał do powrotów. Witniczanie grali już swoją piłkę i potrafili stworzyć kilka groźnych akcji. Strzały z daleka jednak znakomicie bronił Sokół, a i rzucając się pod nogi zapobiegł kilka razy utracie bramki. Do czasu, bo w końcu popełniliśmy błąd i przegrywaliśmy. Nam pod ich bramką szło trochę gorzej. Może i sytuacje były, ale brakowało wykończenia. Aż w końcu… poszła kontra na 2:0. I miało być po meczu, jednak Sokół wyszedł zwycięsko z sytuacji dwa na jeden. Ta akcja odwróciła losy meczu i w myśl przysłowia: „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”, dążyliśmy do zrealizowania zemsty. Najpierw Moses lobując bramkarza trafił w poprzeczkę, za co otrzymał słowno-głośną reprymendę (żeby nie napisać zjebkę), a w ostatniej akcji meczu szczęśliwie wtoczył piłkę do siatki. I jak się okazało, pierwsza strzelona przez nas bramka była tą najważniejszą w turnieju.

W drugim meczu spotkaliśmy się z Lubuszanami z Zielonej Góry. Obserwując ich pierwszy mecz, wytypowaliśmy najlepszego ich zawodnika. Do niego koledzy zagrywali na prawą stronę, a on uderzał na bramkę. To była ich groźna broń, ale już nie taka tajna. W meczu zagraliśmy jak oni, tzn. zastosowaliśmy ich taktykę i graliśmy na Mosesa, który biegał po prawej stronie. Już pierwsza akcja z udziałem Mosesa zakończyła się golem. I chociaż mógł odegrać do tyłu, gdzie nadbiegał Grzeniu, zdecydował się na strzał, po którym piłka wpadła w samo okienko Lubuszan. Niestety, nie dowieźliśmy prowadzenia do końca. Zielonogórzanie wyrównali po spokojnej i dokładnie rozegranej akcji. Mając przewagę jednego zawodnika wykorzystali to i wpakowali piłkę obok już leżącego Sokoła. I po dwóch meczach mieliśmy 2 punkty. Cieszył fakt, że nie przegrywamy, ale bolało to, że nie wygrywamy.

Na trzeci mecz zmieniliśmy trochę ustawienie. Do przodu poszedł Kastan i od razu uczcił rocznicę wybuchu wojny. Przyjął piłkę trzykrotnie, przeładował 3 razy i 3 razy trafił, jak rasowy snajper, siedzący na wieży dzwonniczej i wypatrujący wroga. Mając korzystny wynik mogliśmy odpocząć przed kolejnym meczem. Zagrali wszyscy i prawie wszyscy wpisali się na listę strzelców. Przeciwnik nie był zbyt wymagający i pozwolił nam jeszcze na strzelenie 5 goli. Jednym zdaniem, ekipę Ingram Micro Czarnów, rozstrzelaliśmy aż miło.

KP Zielona Góra. Najstarszy zawodnik turnieju i ogólnie najstarsza drużyna. Pomyśleliśmy, że idąc wytyczoną w poprzednim meczu drogą, spokojnie damy radę. Nie do końca okazało się to takie proste. Owszem, na boisku byliśmy lepsi i lepiej graliśmy piłką, ale to początkowo nie wystarczało. Kilka razy unosiliśmy ręce w górę, gdy okazywało się, że pewne bramki nie padały. Nie chciały wpaść, a właściwie to nie pozwalał na to bramkarz KP. Wielki, dobrze zbudowany, z ogromnym zasięgiem ramion goalkiper, łapał wszystko jak chciał. Strzały silne i dokładne wyłapywał jedną ręką, a te uderzone po ziemi, bronił niczym libero japońskiej drużyny siatkarskiej. Poza tym, miał mnóstwo szczęścia. Czasem koniuszkiem palców albo niekontrolowanym ruchem ciała wybijał piłkę na róg. Normalnie załamka. Gościu nie do pokonania. Z drugiej strony bramki nie działo się nic i prosiliśmy Sokoła żeby poszedł na kawę. Jego profesjonalizm jednak na to nie pozwala i zostając na boisku mobilizował kolegów do wydobycia skuteczności. W końcu się udało. I to dwukrotnie, ale ledwo. Pierwszego gola zdobył Oleś, który przyjął zagranie z rogu i kopnął w długi róg. Lecącą do bramki piłkę musnął jeszcze „King-Kong” i wszyscy patrzyli, co z nią będzie. Poleciała w kierunki słupka i tuż obok niego wturlała się do bramki. Za drugą bramkę odpowiedzialny był tez Oleś. Przechwycił podanie, ruszył do przodu i przed bramką podał Mosesowi. Ten, mając pustą bramkę dołożył nogę i… niestety, uderzył w rzucającego się bramkarza. Na szczęście, obroniony strzał trafił w klatę naszego napastnika i piłka wpadła do siatki. Za znakomite obrony, bramkarz KP otrzymał od nas pochwały, a na rozdaniu statuetek, nikogo nie zdziwiła odebrana przez niego nagroda za najlepszego bramkarza turnieju.

Często zachodzi taka sytuacja, że przed ostatnią kolejką nie wszystko jest rozstrzygnięte. Po rozegraniu 4 meczów przez każdą ekipę, trzy miały po 7 punktów, a my punktów 8. I te cztery drużyny były bezpośrednio zaangażowane w mecze o 3 puchary. Odra Górzyca nie miała zamiaru poddawać się i wyszła na boisko z wolą zwycięstwa. W jej szeregach grali nasi dobrzy znajomi z czasów okręgówki, IV i III ligi czyli ludzie znający się na rzeczy. My też nie zamierzaliśmy się położyć. Mecz się więc zapowiadał na zacięty. I taki był. Po kilku kontrolnych strzałach z obu stron, gola strzelił Oleś. Wszedł w strefę obrony, zamarkował strzał, położył bramkarza i wrzucił piłkę nad nim. W trakcie meczu doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Podhaj, grający dziś w barwach Odry, przewrócił się w polu karnym, gdzie swoim ciałem potraktował go Sokół. Gwizdek sędziego milczał i napastnik z Górzycy nie mógł się z tym pogodzić. Po chwili jednak skorzystano z systemu VAR, a powtórki jednoznacznie potwierdziły decyzję sędziego. W końcówce zdobyliśmy drugiego gola. Autorami byli Pałka i Kastan, którzy pokazali, jak powinno się zdobywać gole grając na ścianę. Pałka zagrał do Kastana, który mając na plecach obrońcę przytrzymał piłkę i odegrał do wychodzącego na czystą pozycję Pałki. Jemu nie pozostało nic innego, jak tylko kopnąć gałę do pustej bramki. I to by było na tyle.

W turnieju zajęliśmy miejsce pierwsze, a Moses został królem strzelców. A dlaczego taka ważna okazała się bramka strzelona w ostatniej sekundzie pierwszego meczu? Ta bramka dała nam punkt i odjęła 2 punkty Witnicy przez co wyprzedziliśmy ich jednym punktem. Na trzecim miejscu skończyli najstarsi.

wyniki:
KP Zielona Góra - Odra Górzyca 1:1
Ingram Micro Czarnów - Lubuszanie Zielona Góra 1:2
oldBOYS Słubice - OLDBOY'S Witnica 1:1 (Moses)
 
Witnica - Odra 2:3
oldBOYS - Lubuszanie 1:1 (Moses)
KP - Ingram 5:0
 
Odra - Lubuszanie 2:3
KP - Witnica 1:2
Ingram - oldBOYS 0:8 (Kastan 4, Moses 2, Oleś 1, Piodi 1)
 
Ingram - Odra 0:3
oldBOYS - KP 2:0 (Oleś, Moses)
Witnica - Lubuszanie 1:0
 
oldBOYS - Odra 2:0 (Oleś, Pałka)
Witnica - Ingram 7:0
Lubuszanie - KP 3:4