Pierwszy mecz zagraliśmy z oldbojami Pogoń Lech Świebodzin. Do tej pory z nimi mieliśmy tylko kontakt telefoniczny, ale nigdy nie udało nam się zmierzyć bezpośrednio na boisku. Tutaj, za sprawą kaszlącego Żaby, ugraliśmy remis, a w doliczonym czasie gry zagotowało się pod bramką przeciwnika. Całe zajście nie było miłe i nie było potrzebne. Po raz kolejny jednak pokazaliśmy, że jesteśmy DRUŻYNĄ nie tylko na boisku. I jeśli ktoś jednemu z nas nadepnie na odcisk, to pozostali wstawią się za nim bez wahania.
W drugim meczu ograli nas koledzy z Witnicy. Znowu!!! I nie usprawiedliwia nas fakt, że z początku mieliśmy lekką przewagę i raz trafiliśmy w poprzeczkę, a raz w słupek. Graliśmy fatalnie i przegraliśmy zasłużenie. Browary rozklepali nas jak młodych i nawet Sokół nie mógł temu zaradzić. Tylko kaszlącemu Żabie udało się strzelić gola.
Odbudowaliśmy się w meczu nr 3. Grając z gospodarzami nastrzelaliśmy im 13 bramek, a prym w tym wiedli Lupi i jak zwykle, "szczekająca" Żaba. To był mecz bez historii, ale… należy odnotować wspaniałe i dokładne zagrania Grzenia, dzięki któremu odnieśliśmy tak wysokie zwycięstwo. Na 13 goli, Grzeniu asystował aż przy 8 i sam strzelił 2.
Wygrana w ostatnim meczu dawała nam miejsce na podium, ale czy 2 czy 3, zależeć miało jeszcze od Świebodzina. My swoje zrobiliśmy, bo pokonaliśmy Koronę Borek bez większych problemów. Pierwsze dwa gole strzelił Żaba, który w tym meczu już nie kaszlał tylko wypluwał płuca. Dotrwał jednak do końca turnieju i w nagrodę odebrał statuetkę za króla strzelców. Był autorem 9 trafień. Świebodzin nie dał rady wysoko wygrać z Borkiem i zajęlismy drugie miejsce.