Niemcy rozgrzewkę przeprowadzili bardzo profesjonalnie. Widać było wśród nich wysokich, silnych i młodych zawodników. Patrząc na nich pomyśleliśmy, że łatwo nie będzie. My rozgrzewkę przeprowadziliśmy też... profesjonalnie. Każdy z nas zna swój organizm i wie ile trzeba poświęcić czasu, by przygotować się do meczu. Jak Niemcy na nas patrzyli, to chyba pomyśleli, że powinno pójść leciutko. U nas to raczej panowie są puszyści i na pewno niewysocy, ale mamy jednak kilku szybkich.
Mecz rozpoczęliśmy z uwagą i raczej z respektem dla przeciwnika. Graliśmy z nimi po raz pierwszy więc trzeba było poznać ich grę. Okazało się, że nie są tacy straszni i prezentują poziom, który nam bardzo służy. Jak zwykle, po kilku pierwszych minutach, podeszliśmy wyżej i zaatakowaliśmy wroga. W 6 minucie mogliśmy prowadzić, ale w sytuacji sam na sam, nie podołał Lupen. Co się odwlecze, to nie uciecze – takiego przysłowia na pewno Niemcy nie znają. My je wprowadziliśmy w czyn w minucie 9, gdzie Lupen się poprawił i strzałem w długi róg pokonał bramkarza. Później było nieco łatwiej. Dominowaliśmy na boisku, ale też umożliwiliśmy Niemcom przeprowadzenie kilku akcji w kierunku naszej bramki. Póki co, akcje nie kończyły się trafieniem w bramkę. Później sprytną akcję, w 25 minucie, zagrali Bobik, Świder i Podhaj. Wymienili pomiędzy przeciwnikiem, na krótkiej przestrzeni kilka podań, aż piłka trafiła do Podhaja, który strzelił w kierunku Niemca. Strzelił celnie, tzn. nie trafił w Niemca tylko obok niego i zrobiło się 2:0. bardzo dobry mecz rozegrał Lupen, który grając jako obrońca, wciąż włączał się do akcji napadowych i nękał sąsiadów zza Odry. Pierwsza połowa należała do nas, jednak w 30 minucie straciliśmy gola, kiedy mocnym strzałem popisał się pan Sztefan. Dobrze broniący Topek, tym razem nie miał szans.
Drugą połowę rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia. Oleś ze środka pola uruchomił prostopadle Lupena, a ten dziubnął pod brzuchem wychodzącego bramkarza. Od tego momentu trochę poluzowaliśmy i inicjatywę przejęli goście. Było to dobre posunięcie, bo sytuacji pod obiema bramkami mnożyło się wiele i śmierdziało golami. Pierwszy smród poczuliśmy my. Podczas zamieszania w naszym polu karnym faulowany był gracz z numerem 10. Yetoo – sędzia prowadzący mecz jednak tego nie zauważył, ale po chwili faulowany był kolejny gracz i ten faul już został odgwizdany. Z tą różnicą, że to było przed polem karnym. Ładnym strzałem popisał się eberswaldczyk, ale taki strzał to Topek łapie w zęby. To znaczy, powinien złapać, bo piłkę wybił przed siebie, a nadbiegający niejaki Frank wbił piłkę do pustej bramki. W końcówce meczu mieliśmy jeszcze kilka sytuacji do zdobycia gola, ale albo piłka trafiła w słupek (Oleś), albo po wyłożeniu piłki na nogę, ta noga nie trafiła tej piłki (Podhaj). Mecz zakończyliśmy korzystnym wynikiem i poszliśmy oblewać naszą wygraną nad Niemcami. Szkoda, że na to spotkanie nie mógł pójść Krzysiek Bzik, który podczas meczu doznał kontuzji zerwania ścięgna Achillesa i został odwieziony karetką do szpitala. Oczywiście, Niemcy też poszli, by omówić kolejne spotkania. Rozmowy przeciągały się do późnej nocy, a językami urzędowymi tych rozmów były: polski, niemiecki, rosyjski, trochę angielskiego, a nawet japoński.
P.s. Bziku we wtorek przeszedł zabieg chirurgiczny. Czuje się dobrze i będzie odpoczywał przez dłuższy czas. Najważniejsze, że dobry humor go nie opuszcza i już zapowiada sędziowanie z krzesełka.
Krzysiu, życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.